Ks. Maciej Jasiński
Z księdzem Maciejem Jasińskim o ostatnich latach spędzonych w Kruszwicy, służbie Bogu oraz planach na przyszłość rozmawia Michał Sobczak.(portal mojakruszwica.pl, 02.07.2018)
Coś się kończy, coś się zaczyna. Jak wspomina ksiądz okres, tych 3 lat w Kruszwicy?
Okres ten zapadnie mi w pamięć na długi czas, przede wszystkim dlatego, że była to moja pierwsza parafia. Nie zapomnę oczywiście też o bardzo życzliwych ludziach i pięknych krajobrazach Gminy Kruszwica, które miałem okazję przez te 3 lata podziwiać.
Czyli kolejny mit obalony? Księża wychodzą z domów?
(śmiech) Tak, w moim przypadku to nawet często. Jak wspomniałem, bardzo lubię kruszwicką przyrodę, dlatego mieszkańcy Kruszwicy, w tym i moi parafianie mogli mnie często zobaczyć jeżdżącego na rowerze, bądź na rolkach. Bardzo lubię spędzać aktywnie czas, poprzez wspomniane przejażdżki bądź przeróżne spacery np. na „cypel”.
Przyjechał do nas ksiądz jako neoprezbiter pochodzący z Wrześni. Co mógłby nam ksiądz powiedzieć o swoim rodzinnym mieście?
Każdy wrześnianin słynie z ogromnego patriotyzmu do swojego miasta. Września jest miastem prężnie się rozwijającym. Ma swój piękny charakter, między innymi przez to, że jest miejscowością zadbaną, czystą. Warto wspomnieć o sferze duchowej miasta, która jest również dobrze zorganizowana przez wrzesińskie parafie.Czytelników mojakruszwica.pl
Jak to było z tym osławionym powołaniem? Była to nagła i niespodziewana decyzja, czy jednak wieloletnie przemyślenia księdza?
Właściwie pierwsze myśli o wyborze tej drogi pojawiły się, jeszcze jak byłem młodzieńcem, ponieważ zacząłem chodzić na spotkania Domowego Hospicjum w moim rodzinnym mieście. Potem to skłoniło mnie to do udziału w różnych rekolekcjach oraz katolickich wyjazdach. Wszystkie te czynniki przyczyniły się do tego, iż po maturze wybrałem Prymasowskie Wyższe Seminarium Duchowne w Gnieźnie, spośród moich możliwych dróg.
Wspomniał ksiądz o możliwych drogach, co się na nie składało?
Właściwie, to miałem zagwarantowane miejsce na kilku uniwersytetach, poprzez pracę i naukę jeszcze w liceum. Wszystkie te miejsca były ulokowane na wydziałach humanistycznych, ale i tak wiedziałem, że prędzej czy później skończę w Seminarium. (śmiech)
Jak na decyzję zapatrywali się rodzice, przyjaciele, czy też znajomi z liceum?
Jak to z każdą decyzją myślę. Niektórzy byli zdziwieni, niektórzy przyjmowali to ze złośliwym uśmieszkiem, ale i były osoby, którzy na moją decyzję zapatrywali się bardzo pozytywnie i od początku mnie wspierali. Kontakt z nimi utrzymuję aż po dziś dzień.
Zamiast życia w małżeństwie i rodzinie wybrał ksiądz sakramentalną drogę kapłaństwa. Pojawiały się kiedyś myśli, jak to by było żyć w stworzonej przez siebie samego rodzinie?
Myślałem niejednokrotnie, dlatego uważam, że każdy ksiądz powinien też tę opcję rozważyć i ją sobie wyobrazić. Każdy powinien być świadomy tego, że rzeczywiście miał wybór. To nie jest tak, że każdy jest zdeterminowany do czegoś i tylko idzie w tę stronę. To jest właśnie wybór, świadomy wybór, to jeszcze mocniej umacnia mnie w moim powołaniu.
Jak wyglądało życie w PWSD? Jak je ksiądz wspomina?
Bardzo dobrze je wspominam. To było sześć lat przyjaźni, sześć lat przede wszystkim pracy zarówno intelektualnej, jak i duchowej. Właściwie, nie przypominam sobie żadnej bardzo przykrej sytuacji, etapu bolesnego i trudnego, gdzie zawiodłem się na kimś, bądź na czymś w Seminarium. Był to wspaniały czas, wypełniony dobrą atmosferą i życzliwymi ludźmi.
Wspomniał ksiądz o pracy intelektualnej. Z czego pisał ksiądz swoją pracę magisterską?
Pisałem ją z tematu, którego uważam za mój „konik”, czyli z Biblii, dokładnie z zależności pomiędzy psalmami a Apokalipsą św. Jana.
Jakie uczucia towarzyszyły księdzu podczas Święceń Kapłańskich?
To jest dzień szczególny, często przyrównuje go sobie do sakramentu małżeństwa. Podobnie jak małżonkowie, zawsze bardzo stresują się, ale też głęboko przeżywają ten dzień, wzruszają się, tak samo i my, księża, przeżywamy dzień naszych Święceń, a nazajutrz dzień odprawienia pierwszej Mszy Świętej.
Kruszwiczanie poznali księdza z wielu zainteresowań, między innymi wokalnych, ale i ostatnio malarskich. Występują jeszcze jakieś osobiste zamiłowania?
Właściwie, wszystkie moje zainteresowania pozostają w kręgu humanistycznym, ale też uwielbiam podróżować, uczyć się języków obcych, lubię czytać książki.
Zgodnie z dekretem ks. Prymasa został ksiądz skierowany na studia specjalistyczne z zakresu Komunikacji Społecznej i Instytucjonalnej na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie. Co mógłby nam ksiądz powiedzieć o tym kierunku nauczania?
Mogę opowiedzieć o tyle, ile słyszałem i o ile się dowiedziałem. Z tego, co zdążyłem się zorientować, kierunek jest bardzo nowoczesny, dobrze zorganizowany i przeprowadzony. Jest nacisk położony na korzystanie z języków obcych, z nowoczesnych mediów. Wiąże się on również z pewnymi praktykami medialnymi. Myślę, że jest bardzo ciekawy, przez to również, że dotyka on bardzo bieżących spraw ze świata.
Wspomniał ksiądz o językach obcych. W jakim języku będą prowadzone wykłady? Jakie języki ksiądz zgłębia na co dzień?
Wykłady prowadzone są w języku włoskim, natomiast ja na co dzień uczę się języka angielskiego, niemieckiego, francuskiego, włoskiego. Do tego po dziś dzień zgłębiam języki z czasów studiów: łacinę oraz starożytną grekę.
Cieszy się ksiądz z wyjazdu? Jakie uczucia temu towarzyszą?
Teraz kiedy już wiem, jaki jest mój cel, jaki jest kolejny etap mojego życia, to patrzę w przyszłość z wielkim optymizmem. Zawsze staram się wchodzić we wszystko, co robię na 100%, zatem i odpowiadając na to pytanie, oczywiście cieszę się i wiem, że chcę dobrze wykorzystać ten czas, bowiem jest on mi dany od samego Boga.
A co dalej po studiach? Doktorat, czy może powrót do Polski?
To jest pytanie trudne, dlatego że ja nie mam wiele wpływu na to, co będzie się działo za kilka lat. Tak jak same studia były decyzją ks. Prymasa, tak to, co będzie po studiach, co do dalszej mojej drogi, również pozostawiam decyzji ks. Prymasa.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.
Absolwent Wydziału Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie.