Ks. Piotr Żuber

Ks. Piotr opowiada historię swojego kapłańskiego powołania:

Kiedy słyszę pytanie o historię mojego powołania, odpowiedź, która mi się nasuwa jako pierwsza, brzmi: „Pan Bóg tak chciał”. Taka odpowiedź każe postawić kolejne pytanie: „Jak się dowiedziałem, czego On chciał?”. Spróbuję o tym w kilku słowach opowiedzieć.

Naturalnie powołani do kapłaństwa nie biorą się znikąd, więc trzeba zacząć od rodziny. Urodziłem się i wychowywałem w klimacie głębokiej wiary moich rodziców. Od dziecka poznawałem Boga. Jeżeli chcemy dowiedzieć się, czego On od nas oczekuje najpierw musimy Go poznać. Muszę być pewny, że modlitwa płynąca z serca nie unosi się w próżni, ale ma swojego adresata. Obecność Boga wokół mnie, była dla mnie od dzieciństwa oczywistością. To był pierwszy krok do odkrycia Bożego wezwania do kapłaństwa, które zrozumiałem później.

W czasach szkolnych byłem najpierw ministrantem, a potem także formowałem się w Ruchu Światło-Życie. To tu zacząłem wzrastać w dojrzałości chrześcijańskiej, odkrywałem piękno liturgii, tajemnicę Kościoła, ale przede wszystkim radość służby. Główną „ikoną” Ruchu Światło-Życie jest bowiem postać Chrystusa Sługi, który przyszedł, by wypełnić wolę Ojca.

W okresie nauki w szkole średniej intensywnie myślałem o swoim przyszłym życiu. Ideał służby na wzór Chrystusa pociągał mnie. Początkowo myślałem o kapłaństwie w kategoriach bardzo praktycznych: „jak fajnie byłoby zaśpiewać prefację!”, „ja też chciałbym zorganizować takie rekolekcje dla młodzieży!”, „ale bym się przeszedł z tym kropidłem!”. Oczywiście towarzyszyły temu także myśli bardziej poważne, ale do nich jeszcze dojdziemy. Równocześnie z pomysłami na przyszłe kapłaństwo pojawiało się na mojej drodze życiowej wiele dziewczyn, w których zakochiwałem się i odkochiwałem, a wraz z nimi wiele pomysłów na udane małżeństwo.

Co zatem wybrać? Jaką drogę wybrać? Panie czego ode mnie oczekujesz? W drodze rozwoju duchowego w oazie (zwyczajowa nazwa Ruchu Światło-Życie) nauczyłem się po kilku latach, że Bogu, który jest, można stawiać pytania. Co więcej, można także otrzymać odpowiedzi. Decydujące rozstrzygnięcie trwało około 6 miesięcy. W ostatniej klasie liceum postanowiłem, że codziennie po szkole będę chodził na adorację Najświętszego Sakramentu do kaplicy wieczystej adoracji w pobliżu szkoły. Tam codziennie rozważałem kolejne fragmenty Nowego Testamentu, szukając w nich woli Bożej. Czytając Pismo Święte coraz lepiej poznawałem Jezusa Chrystusa, szczególnie obecnego w posłudze św. Pawła – autora wielu listów i bohatera Dziejów Apostolskich. Wnioski, które wyciągałem z lektury w większości przypadków służyły do rozwiązywania codziennych problemów. Odpowiedź na pytanie o przyszłość nie przychodziła wprost. Kiedy jednak myślałem o swoim powołaniu, w duchu mówiąc: „Panie, czy nie dałoby się jakoś bardziej wprost?!”, pojawiały się na mojej drodze osoby, które mówiły: „Byłby z Ciebie dobry ksiądz” lub wydarzenia, które dawały mi wielką radość z pomocy okazanej innym i nasuwały myśl: „A może by tak przez całe życie…”. Wracając do rozważania słowa Bożego muszę dopowiedzieć, że kilka razy przeczytałem słowo o kapłaństwie, które bardzo pobudzało moje serce. Słowa, które św. Paweł adresował do pierwszych kapłanów Kościoła o potrzebie gorliwości, o konieczności służby odbierałem jako napisane do mnie i to było takie głębokie przekonanie, które rozumie każdy, kto choć raz zapytał o coś Boga i zaczął szukać odpowiedzi.

Kilka miesięcy przed maturą przekonałem się, że bardziej niż jednej osobie w relacji małżeńskiej, pragnę oddać się na służbę wszystkim ludziom w Kościele, który jest Ciałem Chrystusa, a zatem postanowiłem „pójść za Nim”. Miałem głębokie przekonanie, że tak chce przeżyć swoje życie. Wewnętrzna pewność i pokój serca, który jej towarzyszył uznałem za odpowiedź Pana Boga na pytanie, które mu zadałem pod koniec wakacji.

Oczywiście każde powołanie do służby w Kościele musi być zweryfikowane, więc wstąpiłem do seminarium z nadzieją na to, że zostanę kapłanem. Miałem równocześnie przekonanie, że jeśli pomyliłem się w rozeznawaniu to Pan Bóg przez przełożonych lub w jakiś inny sposób wskaże mi inną właściwą drogę.

Po 6 latach formacji i rozeznawania przyjąłem święcenia kapłańskie. Dziś po dwóch latach pracy na parafii przygotowuję się do studiów specjalistycznych z zakresu prawa kanonicznego. Cały czas towarzyszy mi przekonanie, że droga, którą idę została wytyczona przez samego Pana. Tak jak pragnąłem służyć u początku mojej drogi do ołtarza, chcę to robić dalej. Cieszę się, że Pan Bóg stawia przede mną nowe wyzwania. Mam nadzieję, że Go nie zawiodę.

Furca.org