– Prawda… prawda… Co to jest prawda? Co to jest prawda?

Święty Tomasz z Akwinu podał kiedyś, za greckim uczonym, Arystotelesem, jej najkrótszą definicję: Prawda to zgodność słów z rzeczywistością, które opisują. W dzisiejszym świecie święci tryumf inne spojrzenie na prawdę. Stała się ona względna. Zarzucono Tomaszowi, że przecież każdy człowiek inaczej widzi rzeczywistość, więc prawd jest tyle, ile punktów widzenia. Np. jedna osoba patrząc na jakiś namalowany obraz, będzie się nim zachwycała, natomiast druga, patrząc na to samo dzieło, nie dostrzeże w nim nic ciekawego, a może nawet stwierdzić, że jest brzydki. I obydwie te osoby będą uważały, że mają rację. Gdzie zatem leży granica między prawdą a fałszem? Z jakiego powodu rodzi się w sercu kłamstwo?

Przenieśmy się myślami, gdzie dokonała się odpowiedź na to pytanie. Dziedziniec domu Annasza, który był teściem Kajfasza, najwyższego Kapłana. Annasz, sędziwy człowiek o wielkim doświadczeniu politycznym, stał przez wiele lat na czele Sanhedrynu, czyli organu stojącego na straży prawa. Wypadki tego wieczora, gdy pojmano Jezusa, dokonały się bardzo szybko, lecz zdrada jednego z uczniów, pojmanie Jezusa i Jego sąd były już wcześniej przygotowane przez Annasza. Jego cel działania był jeden – zniszczyć człowieka, który godzi w żywotne interesy arcykapłańskie, który podważa publicznie autorytet uczonych w Piśmie i niszczy wygodne układy. Annasz chciał zniszczyć Jezusa dla dobra narodu. Aby ten cel osiągnąć, posłużył się kłamstwem. Podstawił świadków, którzy fałszywie zeznając oskarżyli Jezusa o podżeganie tłumów do zniszczenia świątyni jerozolimskiej. Kłamstwo staje się najprostszą bronią do niszczenia niewinnego człowieka.

Za murami pałacu arcykapłana rozegrała się inna scena. Oto jeden z najbardziej zaufanych uczniów Jezusa, ten, który miał być niewzruszoną skałą, pod ostrym gradem pytań zapiera się swego Mistrza i to trzy razy! Dlaczego to zrobił? Przecież znał Jezusa tak dobrze – przez trzy lata ciągle z nim przebywał, widział go przemienionego na Górze, słyszał głos z nieba mówiący: Oto mój Syn umiłowany. Dlaczego więc Piotr się zaparł? Bo się bał. Po prostu się panicznie bał. Ale czy to jest usprawiedliwienie? Kłamstwo rodzi kolejne kłamstwo i ani się obejrzymy, a wpadniemy w przeklęty krąg, z którego nie będzie można tak łatwo uciec.

W kłamstwo czasem łatwiej uwierzyć niż w najszczerszą prawdę.

Postawy Judasza, Piotra, Annasza, Kajfasza, mają wspólny mianownik – jest nim sprzeniewierzenie się prawdzie. Każdy z motywów: własne interesy, strach czy względy ludzkie stają się pułapką, w którą wpada także współczesny człowiek. Co zrobić, aby kłamstwo nie zrobiło sobie z naszego wnętrza zachwaszczonego ogródka?

Popatrz na Jezusa stojącego przed niesprawiedliwym sądem. Dla niego przez całe życie prawda była ważniejsza od opinii ludzkich. Mówił otwarcie, piętnował występki faryzeuszów, a zwłaszcza najgorszy rodzaj kłamstwa: udawanie sprawiedliwego, gdy w rzeczywistości, jest całkowicie inaczej. Hipokryzja. Przed Piłatem Jezus wyznał, że świadectwo prawdzie jest celem jego działalności. Gdy dziś pytasz w rozchwianym świecie: gdzie leży prawda? Po czyjej stronie? Usłysz szept Jezusa: Ja jestem Prawdą. Pewnie powiesz sobie: Jezu, ja to słyszałem już tyle razy, lecz co to oznacza? Jeśli wejdziesz na drogę, którą On szedł, drogę wierności Bogu, i będziesz nią podążać mimo wszelkich przeciwności, wtedy poznasz prawdę o sobie, o świecie, o człowieku. I będziesz żyć wiecznie.

Tu trzeba zobaczyć niezwykłą konsekwencję logiki Boga: tak jak Jezus przeszedł przez Mękę, śmierć i zmartwychwstanie, podobnie ty – jeśli dotrzymasz Bogu wierności – przejdziesz po tych stopniach Bożej tajemnicy.

Czy można być jeszcze uczciwym w tym świecie nieuczciwości? Gdy ogląda się wiadomości w telewizji, wydaje się to prawie niemożliwe.

Chyba największym paradoksem świata jest fakt, że kłamstwo bardziej się opłaca, niż mówienie prawdy. Kłamał Judasz, kłamał Piotr, kłamali fałszywi świadkowie, kłamali przywódcy narodu na piłatowym sądzie. A czy dziś jest inaczej? Kłamstwo staje się znakomitym orężem, dzięki któremu można skutecznie zniszczyć niewygodnego człowieka, dzięki kłamstwu można zarobić niezłe pieniądze, dzięki kłamstwu można posiąść władzę.

Jesteśmy bombardowani wiadomościami, które niosą w sobie nieprawdę i niestety często dajemy się wciągnąć w ten labirynt fałszu.

Świat reklamy, w którym człowiek nigdy się nie zestarzeje, będzie zawsze zdrowy, bogaty, uśmiechnięty i szczęśliwy, jeśli kupi odpowiedni proszek. Obietnice wyborcze, które w dziwny sposób po elekcji przysłania smutna rzeczywistość. Oszukiwanie urzędu podatkowego, bo przecież i tak „ci na górze” chcą od nas za dużo. Spirala kłamstwa i niedomówień napędza szarą strefę rynku pracy, gdzie rejestracja pracownika staje się problemem. Do tego ludzie, którzy to wszystko czynią, uważają się za katolików i wykrzywiają obraz chrześcijaństwa w świecie, przez swoje antyświadectwo.

Mahatma Gandii, indyjski działacz na rzecz pokoju i równego traktowania wszystkich obywateli, kiedyś został zapytany przez dziennikarza, dlaczego nie jest chrześcijaninem. On odpowiedział, że gdyby chrześcijanie, żyli wg swej wiary, to już dawno byłby chrześcijaninem.

Drodzy, czy my nie jesteśmy czasem adresatami tego gorzkiego wyrzutu? Przypatrz się sobie z zewnątrz? Czy patrząc na siebie, dochodzisz do przekonania, że swoją wiarą byłbyś w stanie pociągnąć za sobą osobę, która poszukuje Boga? Czy wręcz odwrotnie, zniechęciłbyś go do dalszych poszukiwań?

Wierność prawdzie, tej której przyniósł Chrystus, jest wykładnikiem naszej wiary. I mamy wiele okazji do dawania o niej świadectwa, tylko na ile jest w nas tego pragnienia? Czy raczej nie jest tak, że boimy się wychylać, bo może nas wyśmieją, bo może się na razimy, bo wygodniej jest siedzieć cicho… Taki katolik, to nie katolik, to karykatura katolicyzmu. Można sparafrazować słowa Ojca Świętego Jana Pawła II: uczciwe życie w prawdzie jest możliwe. A jeśli jest możliwe, jest też obowiązkiem. I wielu daje o tym piękne świadectwo i do tych świadków dołącz i Ty bracie i siostro.

Jezus zakuty w gruby łańcuch, pobity i opluty został przez przywódców ludu skazany na śmierć. Stworzenie skazało Stwórcę. Prawda została skazana na śmierć wtedy i dzisiaj. Patrząc na tę prawdę, mam do Ciebie jedną tylko prośbę: uczyń wszystko, co w Twojej mocy, aby ta prawda nigdy nie umarła w Tobie. Amen.

Ks. Mariusz Kmak, diecezja tarnowska

Furca.org