Zapewne wielokrotnie zdarzyło nam się zastanowić nad tym, że człowiek pozostaje zagadką sam dla siebie. Skoro nieraz jesteśmy zdumieni pięknem człowieka to jak bardzo powinno nas zdumiewać piękno Boga! Jak bardzo zachwycać nas powinno misterium modlitwy, które jest spotkaniem między Bogiem a człowiekiem. Warto przypomnieć sobie naczelną zasadę: tak jak się modlisz tak żyjesz; tak jak żyjesz tak się modlisz. Nie powinno nas zatem dziwić, że jeśli w życiu codziennym ktoś ma trudności z koncentracją w pracy czy podczas rozmowy z drugim człowiekiem to te same trudności ujawnią się podczas modlitwy. Dlatego też trudności związane z modlitwą niekoniecznie muszą być natury duchowej. Bywa i tak, że pochodzą one po prostu ze zmęczenia fizycznego czy mają pewne podłoże psychologiczne. Jak zostało powiedziane wcześniej: tak jak żyjesz, tak się modlisz. Udawanie przed Bogiem kogoś innego niż jesteśmy zawsze kończy się duchową schizofrenią czy według słów Pana Jezusa faryzeizmem.

Jako że modlitwa stanowi część życia – mówi się przecież, że ktoś prowadzi życie modlitwy – szukamy sposobów do rozwijania tego wymiaru naszej egzystencji. Tak jak rozwijamy nasze zdolności artystyczne czy pisarskie, tak samo rozwijamy naszą zdolność modlitwy. I trzeba przyznać, że jest sztuka wymagająca! Stąd podczas naszych poszukiwań, być może, spotkaliśmy się z reklamami różnych modlitewników czy książek religijnych niemal krzyczących do nas swoimi kolorowymi okładkami: Najskuteczniejsza modlitwa! Nowenna nie do odparcia!

Od razu chcę rozwiać wszelkie wątpliwości: ten krótki tekst nie ma za cel udzielenia recepty na problemy czy trudności naszego życia modlitwy. Jednakże, chciałbym zwrócić uwagę na jeden aspekt modlitwy, którym jest dar. Tak jak Bóg w Chrystusie staje się darem dla człowieka, tak możliwość pozostawania z Nim w kontakcie (czyli właśnie modlitwa) jest darem. Jeszcze jako seminarzysta jeden z moich profesorów (nota bene którego podziwialiśmy właśnie za jego sposób życia, sposób modlitwy) polecił mi przeczytać niewielką książeczkę Panie naucz nas modlić się autorstwa belgijskiego zakonnika André Louf’a, która wywarła na mnie duże wrażenie. Oczywiście po upływie kilku lat niezbyt już z niej pamiętam, ale jedna rzecz pozostała w moim sercu. W tej krótkiej książce modlitwa zostaje przedstawiona właśnie jako dar Ducha Świętego zaszczepiony podczas chrztu. Współczesne poszukiwania duchowości – chociażby w świecie buddyjskim – wynikają z nieodkrycia czy zaniedbania tego skarbu, który już otrzymaliśmy. W momencie chrztu świętego, serce człowieka zostaje wypełnione Duchem Świętym, który rozpoczyna nieustannie trwający stan modlitwy wzywając: Abba, Ojcze! Można powiedzieć także, że Duch nieustannie holuje serce człowieka do Serca Jezusowego. Serce człowieka ochrzczonego już jest w stanie modlitwy! Wydaje mi się, że to jest fundament, na którym powinniśmy rozwijać duchowość. Wszystko inne, czyli nasze poszukiwania różnych sposobów modlitwy, litanii, książek religijnych etc. jest budową opartą na tym wspomnianym fundamencie.

O modlitwie można czytać i pisać, jednakże najważniejszym jest po prostu modlić się. Nikt nie uczy się modlitwy z książek, nawet z tej przywołanej powyżej. Prawdą jest, że stanowią one pewnego rodzaju inspirację. Jednakże sedno sprawy leży w tym, że uczymy się modlić wtedy gdy po prostu się modlimy. I jako, że jest to dar, który nas zawsze przerasta wystarczą puste ręce i odrobinę dobrej woli aby rozpocząć tę drogę.

ks. Bartosz Wawrzkiewicz

 

Furca.org