Naszych dwóch Szwajcarów, Leo i Samuela z miejscowości Mosnang w niemieckojęzycznym kantonie, gościliśmy od środy – 20 lipca. Pielgrzymi mieli bardzo napięty harmonogram pobytu w Białymstoku.

Nasze wspólne, rodzinne spotkania ograniczały się do porannych śniadań około 7.00 rano. Po śniadaniu jechaliśmy do Domu Parafialnego, skąd Panowie udawali się na zaplanowane dla nich zajęcia.

Wieczorem odbierałem ich z miejsc kończących dzień, wspólnie wracaliśmy do domu, około godziny 21.00 – 22.00 gdzie mieliśmy chwilę na rodzinną kolację i rozmowę. Konwersacja była utrudniona, gdyż nasi goście mówili wyłącznie po niemiecku, my po angielsku. Ale pomagały nam skutecznie wszelkie słowniki i translatory komputerowe.

Dopiero niedziela, 24 lipca dała nam możliwość wspólnego spędzenia czasu w dłuższym wymiarze.

Po porannej mszy świętej i śniadaniu, pojechaliśmy obejrzeć okolicę – min. sławne Muzeum Ikon w Supraślu, które zrobiło na nich niesamowite wrażenie. Potem, wspólnie z naszymi dziećmi, popłynęliśmy kajakami rzeką Sokołdą i zjedliśmy wspólny obiad.

Panowie byli zachwyceni gościnnością naszych mieszkańców, poziomem organizacji spotkania, liczbą kościołów w mieście jak też ilością wiernych na mszach świętych.

Zaangażowanie w przyjęcie pielgrzymów było niesamowitym przeżyciem. Dzięki temu, że odbierałem ich z miejsc spotkań, miałem okazję wziąć udział w wydarzeniach zorganizowanych dla nich ale otwartych też dla mieszkańców naszego miasta:

  • w procesyjnym przejściu z naszej Katedry do Kościoła Bożego Miłosierdzia i wieczornym czuwaniu,
  • w spotkaniu młodych i poświęceniu krzyża ŚDM w sanktuarium w Świętej Wodzie,
  • w sobotniej mszy Świętej odprawianej przez obecnego z nimi z biskupa pomocniczego diecezji Chur-Zurich, ks. bp. Mariana Eleganti, czy też wieczornych koncertach z okazji ŚDM na białostockim rynku.

Dzięki zaangażowaniu w Dni Diecezjalne – z uwagą śledziłem już na ekranie TV – spotkania z Papieżem Franciszkiem, a pamięć kolorowego tłumu, tańce i okrzyki z Białegostoku – pozwalały przynajmniej w części wyobrazić sobie i odczuć atmosferę panującą w tym czasie w Krakowie.

Mimo początkowych obaw i wątpliwości – bez chwili wahania przyjąłbym pielgrzymów po raz kolejny. Podobne odczucia miały wszystkie inne rodziny w liczbie 23 z naszej parafii. Świadczyły o tym łzy które towarzyszyły pożegnaniu w poniedziałkowy poranek.

Furca.org