Gaudete! – Radujcie się! To zawołanie rozbrzmiewa w Kościele w 3. Niedzielę Adwentu. Co więcej, cały ten okres liturgiczny cechuje się radością, i to podwójną, choć niekiedy bywa on błędnie porównywany do tego, czym jest poprzedzający Wielkanoc, Wielki Post, czyli okres pokuty i intensywniejszej pracy nad swoim nawróceniem.

Często można spotkać się z określeniem, że Adwent jest przygotowaniem czy oczekiwaniem na Święta. Jednak nie jest to w pełni poprawna odpowiedź. Owszem, Adwent przygotowuje na Boże Narodzenie, jednak dopiero w swojej drugiej części – od 17 do 24 grudnia. Widać to wyraźnie w tekstach liturgicznych tych dni. Adwent więc – przede wszystkim – ma nas, chrześcijan, przygotować na spotkanie z Jezusem, kiedy ponownie przyjdzie na Ziemię. Oba wydarzenia, czyli Narodzenie Jezusa oraz Jego paruzja, są prawdami naszej wiary. W każdą niedzielę przecież powtarzamy: wierzę, że Jezus „za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem” oraz wierzę, że „powtórnie przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych”. Czy siła wiary w oba te wydarzenia jest taka sama?

Wróćmy do radości. Co jest jej powodem w przeżywanym co roku Adwencie? O ile – w kontekście zbliżających się dorocznych Świąt – radość jest bardzo łatwa do uzasadnienia, o tyle w kontekście drugiego przyjścia Jezusa na Świat, w cale nie jest ona taka oczywista. Wspomnienie i świętowanie wydarzenia sprzed ponad 2000 lat i jego konsekwencji, czyli zbawiania, jakiego Jezus dokonał dla człowieka przez to, że sam „stał się człowiekiem”, nie potrzebuje uzasadnienia dla radości panującej wśród chrześcijan. Nieco inaczej ma się sprawa, kiedy mówimy o ponownym spotkaniu się ze Zbawicielem, które będzie tak samo realne, jak realne było Jego pierwsze narodzenie w Betlejem.

Czemu zatem radość z ponownego spotkania Jezusa odchodzi na drugi lub dalszy plan w życiu człowieka? Być może dlatego, że mamy świadomość swoich grzechów, które zamiast radości powodują w nas lęk. A być może dlatego, że do końca nie wierzymy, że spotkanie z Jezusem kiedykolwiek się wydarzy i będzie czymś realnym, „a Królestwu Jego nie będzie końca”.

Chrześcijanie pierwszych wieków, którzy byli skazywani na męczeńską śmierć za wyznawanie wiary w Jezusa, nadchodzącą śmierć przyjmowali ze spokojem i radością. Byli bowiem świadomi, że nadchodził dla nich moment stanięcia twarzą w twarz z Jezusem. Ile w nas, ludziach XXI wieku, jest radości, że z każdym dniem jesteśmy bliżej Zbawiciela? Czy na co dzień jest w nas świadomość, że spotkanie ze Zbawicielem któregoś dnia się wydarzy? Czy ta świadomość powoduje w nas co najmniej tyle samo radości, co zbliżające się Święta? Św. Paweł pisał: „teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś zobaczymy twarzą w twarz” (1 Kor 13,12). Zatem o ile większa będzie radość z tego drugiego spotkania!

Adwent to szczególny czas radosnego oczekiwania na Zbawiciela, w tajemnicy jego Wcielenia i w tajemnicy Jego paruzji. Oby oba te wydarzenia prowokowały w nas radość, do której zachęca św. Paweł: „Radujcie się zawsze w Panu, jeszcze raz powtarzam: radujcie się! (…) Pan jest blisko!” (Flp 4,4-5).

Ksiądz Mariusz Pielużek

 

Furca.org