Choć Fundacja Rzymskiego Centrum Akademickiego (FURCA) powstała zaledwie 3 lata temu, tworzące ją osoby z dumą mówią o czterech polskich księżach, którzy studiują na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie (PUSK), m.in. dzięki jej finansowaniu. I to jest coś, co zwróciło moją uwagę od samego początku. Tu w zasadzie nie mówi się o pieniądzach. One są jedynie środkiem. Najważniejsza jest niekwestionowana miłość do kapłanów i ich służby. I to właśnie z niej wypływa motywacja do zbierania funduszy.
Pomysł wspólnego wyjazdu do Rzymu powstał wiosną 2017 roku. Każdy z nas czuł potrzebę bezpośredniego doświadczenia atmosfery miasta i uczelni, o których już wielokrotnie opowiadali nam księża-stypendyści. Ponieważ koszty wyjazdu pokrywaliśmy samodzielnie, termin pielgrzymki ustaliliśmy na jesień, a dokładniej przełom września i października.
Rzymskość
Było to pięć niezwykle intensywnych dni. Już klika godzin po przyjeździe, staliśmy na Placu Świętego Piotra, gdzie nie tylko z prawdziwym wzruszeniem odmówiłam „Credo”, ale i z zapartym tchem słuchałam naszego przewodnika – ks. Łukasza Żaka z diecezji warszawsko-praskiej, a obecnie studenta Wydziału Teologii Uniwersytetu Św. Krzyża. Dzięki jego narracji mogliśmy całkowicie zatopić się w historii miasta, które stało się kolebką i sercem chrześcijaństwa.
Patrząc na pięknie oświetloną Bazylikę św. Piotra, klarownie odcinającą się od granatu wieczornego nieba, miałam przed oczami zatopionego w całonocnej modlitwie św. Josemarię, zaraz po jego przyjeździe do Rzymu. Myślałam o jego bezgranicznej miłości do Boga, Kościoła i Papieża. O jego trosce o każdą duszę. O jego trosce, aby każda dusza miała swojego pewnego przewodnika do Nieba. O jego trosce o samych księży.
To właśnie z tej miłości i troski zrodziła się idea uczelni dbającej o dogłębny rozwój nie tylko intelektualny (akademicki), ale także ludzki i duchowy. Idea, której równie mocno pragnął Św. Jan Paweł II, a ostatecznie wdrożył ją w życie w 1984 roku bł. Alvaro del Portillo.
Papieski Uniwersytet Świętego Krzyża
Siedziba Papieskiego Uniwersytetu Św. Krzyża w zasadzie niczym się nie wyróżnia spośród okolicznych zabudowań. Bryła budynku jest prosta, a może nawet surowa. Jednak wchodząc przez główną bramę szybko znajdujemy się na niewielkim dziedzińcu rozświetlonym przyjazną, słoneczną elewacją. Stąd możemy skierować się na teren uniwersytetu lub odwiedzić przylegający do murów uczelni kościół św. Apolinarego – popularne miejsce modlitwy pracowników, wykładowców i studentów. Tym razem, naszym przewodnikiem został ksiądz prof. Kazimierz Ginter, absolwent PUSK i jego obecny wykładowca.
Korytarze są dość przestronne i dobrze doświetlone. Na co dzień uczy się tu ponad 1000 studentów i pracuje ponad 200 wykładowców. W salach jest tylko to, co niezbędne do nauki. Proste ławki, krzesełka, tablice i sprzęt mulimedialny.
Równie prosta w wyposażeniu jest uniwersytecka biblioteka, położona ok. 10 minut od głównego budynku. Choć nasza wizyta odbywała się na dzień przed oficjalnym rozpoczęciem roku akademickiego, w czytelni dla doktorantów już było widać rozsianych pomiędzy stołami i zanurzonych w pracy studentów.
Jak kręgi rozchodzące się po wodzie
Dzień później, po uroczystej inauguracji roku akademickiego, wzięliśmy udział w spotkaniu z Prałatem Opus Dei, księdzem Fernando Ocarizem, Wielkim Kanclerzem Papieskiego Uniwersytetu Świętego Krzyża, dołączając do międzynarodowej grupy osób od lat zbierających fundusze na rzecz uczelni. Fundusze, w odróżnieniu od naszych – przynajmniej na razie – skromnych środków, liczone w milionach euro…
Czekaliśmy w przytulnie urządzonej Sali Senatu. Dawało się wyczuć podniosłość chwili, gdy wtem pojawiła się drobna, uśmiechnięta postać Ojca. Ku ogólnemu zaskoczeniu podszedł do każdego z nas indywidualnie, aby się przywitać! Prosił nas także o podanie swojego imienia i kraju, z którego przyjechaliśmy.
Już pierwsze słowa ks. Fernando doskonale spinały klamrą dobiegający końca nasz pobyt. Jeśli w tym momencie, ktokolwiek z nas miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości (choć wydaje mi się to mało prawdopodobne), Ojciec utwierdził nas w przekonaniu o olbrzymiej wdzięczności Bogu, za to, że możemy być częścią tak wspaniałego przedsięwzięcia. Zapewnienie stypendiów studentom PUSK nie jest bowiem jedynie indywidualną pomocą udzieloną konkretnemu kapłanowi, ale hojną inwestycją w cały Kościół. Ich późniejszą pracę w diecezjach można przyrównać do kręgów rozchodzących się po wodzie.
Hojność i odwaga
Kameralna atmosfera spotkania sprzyjała wymianie doświadczeń, ale i poruszających opowieści. Na wyrażoną przez jednego z uczestników spotkania troskę o to, że zbieranie funduszy na stypendia na księży, nie jest dziś łatwym zadaniem, Ojciec podzielił się z nami anegdotą, napełniającą nasze serca otuchą. Otóż pewnego razu osoba odpowiedzialna za zbieranie funduszy na PUSK spotkała się z pewną Panią – potencjalnym darczyńcą i poprosiła ją o 1 milion euro. Ponieważ dama była już w podeszłym wieku i miała pewne problemy ze słuchem, nie dosłyszała wymienionej kwoty. Nieco się zasmuciła, po czym odpowiedziała: „Nie mogę Ci dać tyle, o ile prosisz. Mogę dać Ci jedynie połowę”. Po czym przekazała datek na… 5 mln!
Dalej Ojciec podkreślał, że my musimy dać swój wkład, ale to Pan Bóg daje wzrost. Mając świadomość wszystkich trudności wynikających ze sprzeciwu wobec Kościoła, tym bardziej powinniśmy dbać o to, aby jak najwięcej kapłanów mogło studiować na PUSK. Bowiem oferowana tu formacja akademicka nie tylko przygotowuje do odpowiedzi na stawiane współcześnie Kościołowi wyzwania, ale także wspiera rozwój ludzki i duchowy, budując na tym co naturalne.
Wdowi grosz i miłość do kapłanów
Także Prezes Fundacji Rzymskiego Centrum Akademickiego, Maciej Mazurkiewicz, podzielił się z Ojcem historią drobnej wpłaty. Pewnego dnia na konto FURCA wpłynęło 20 zł. Ponieważ był to przelew on-line pozostał po nim adres e-mail. Niemal natychmiast Prezes wysłał nań podziękowanie za przesłane środki oraz prośbę o dalszą pamięć, w tym o modlitwę. Darczyńcą okazała się młoda kobieta, która była szczerze zaskoczona, że w ogóle ktokolwiek dostrzegł jej kontrybucję. Była tym faktem tak poruszona, że zadeklarowała, że od tego czasu będzie pościła co piątek, a zaoszczędzone pieniądze będzie przekazywała na konto Fundacji. I jak dotąd słowa dotrzymuje.
Historia młodej kobiety, bardzo się spodobała Prałatowi, który podkreślił, iż hojność nie zależy od stanu posiadania, ale dyspozycji serca. Przypomniał nam także, że w wielu miejscach na świecie w tej chwili umiera więcej księży niż jest wyświęcanych i że, taki stan rzeczy powinien być troską nas wszystkich. Kapłan nie jest ważniejszy od wiernego świeckiego czy zakonnika, ale jest nam niezbędny ze względu na szczególną misję jaką jest sprawowanie Eucharystii. Dlatego odpowiedzialnością każdego z nas powinna być stała modlitwa za prezbiterów oraz szerzenie świadomości na temat ich roli wśród osób, które tego nie rozumieją.
Nasza współpraca i poczucie humoru Pana Boga
Kiedy następnego dnia rano jechaliśmy na lotnisko, zastanawiałam się jak doświadczenie ostatnich pięciu dni przekuć na moją pracę dla fundacji. Jak przenieść żar, który rozpalił się w moim sercu na innych, których ze mną tu nie było? Odpowiedź, przyszła w samolocie.
Był ciepły, słoneczny dzień. Przez okna wyraźnie widać było ziemię, i tylko gdzieniegdzie, niczym wata cukrowa, leniwie rozpościerały się lekkie chmurki. Pamięcią wróciłam do spotkania z Prałatem. Zakończyła je anegdota opowiedziana przez młodego darczyńcę z Argentyny: „Jakiś czas temu opowiedziałem mojemu przyjacielowi o PUSK. Wysłuchał mnie uważnie i stwierdził, że jeśli kiedyś wygra na loterii, to z pewnością przekaże nań darowiznę. W marcu tego roku na uniwersytecie tegoż kolegi odbyła się loteria a on wygrał… rower. Ponieważ mieszka blisko uniwersytetu zdał sobie sprawę, że go nie potrzebuje. Zatem sprzedał go, a pozyskane środki, zgodnie ze złożoną wcześniej obietnicą, przekazał na PUSK”.
Poczułam w sercu olbrzymi pokój. W końcu nie ważne, w jakiej loterii będę brała udział. Ważne, abym dotrzymała danego słowa.
Anna Bućkowska