Część 1 wywiadu czytaj tutaj
Czy można pogodzić prawo naturalne z demokracją?
Bez uznania prawa naturalnego demokracja zamienia się w tyranię, a tolerancja i godność człowieka stają się pustymi słowami. Warto pamiętać, choć to przykład oklepany, że Hitler doszedł do władzy w demokratycznych wyborach i mówił o sobie, ze nie było na świecie głowy państwa lepiej reprezentującej swój naród. Procesy demokratyczne są ważne – między innymi dlatego, że nie są jedynie procesami – ale nie mogą utrzymać się same ani zagwarantować same z siebie praworządności moralnej ustroju. Zależy to od poszanowania dobra człowieka, co nie jest możliwe bez uznania prawa naturalnego. Jak powiedziałam wcześniej to niepisane prawo, którego rolą jest inspirowanie praw pisanych.
Prawo naturalne jest bardziej demokratyczne niż demokracja. Nie jest to tylko ładnie brzmiące zdanie. Jesteśmy równi w oparciu o fakt, że wszyscy jesteśmy ludźmi, że mamy taką samą naturę i to samo „prawo”, które nakazuje nam czynić dobro i unikać zła. Samo to oczywiście nie wystarczy, aby stworzyć ustrój polityczny. Prawo naturalne skłania nas ku skonkretyzowaniu organizowania się społeczności i jedną z form tej organizacji jest demokracja. Jest to prawdopodobnie ustrój najbardziej odpowiadający fundamentalnej równości wszystkich ludzi. Ale demokracja także ulega zepsuciu. Dzieje się tak wówczas, kiedy w konkretnych działaniach marginalizuje się mechanizmy ochronne demokracji, zapobiegające jej przekształcaniu w tyranię. Następuje to także wtedy, gdy słabnie troska obywateli o dobro człowieka, to znaczy, gdy ustanawiane są prawa wymierzone przeciw dobrom chroniącym integralność człowieka. Inaczej mówiąc zawsze, gdy działa się wbrew prawu naturalnemu.
Bez prawa naturalnego, samo odwoływanie się do demokracji może stać się okazją dla tyranii większości. Odniesienie do prawa naturalnego pozwala nam odróżnić prawa sprawiedliwe od niesprawiedliwych lub zdecydować, że dane prawo – samo w sobie sprawiedliwe – nie powinno być stosowane w danym przypadku.
Bezstronność naszych osądów uzależniona jest od tego, czy umiemy interpretować prawo w takim samym duchu, w jakim zostało napisane. (Nie osłabiamy w ten sposób bezpieczeństwa prawnego. Wszyscy jesteśmy równi wobec prawa, ale sprawiedliwość nie kończy się wraz z ogłoszeniem danej normy prawnej, lecz osądem sędziego. To on orzeka, czy w konkretnym przypadku, w takich a nie innych okolicznościach, można dane prawo zastosować lub nie).
Jak ma się prawo naturalne do tolerancji?
Przedmiotem tolerancji nie jest dobro, ale zło lub to co postrzega się jako zło. Tolerujemy to, z czym nie sympatyzujemy; coś, czego z jakiegoś powodu nie chcemy. Jak już mówił Tomasz z Akwinu, pewien stopień tolerancji jest konieczny do współżycia, o ile tolerowane zło nie jest tak poważne, że zagraża dobru wspólnemu. W takim wypadku tolerancja zamiast ułatwiać integrację społeczeństwa, przyspieszyłaby jego rozkład. Na przykład nie można bezkarnie tolerować terroryzmu, ponieważ przemoc nie jest prawowitym narzędziem politycznym; jeśli polityczny dialog zakłada równość, w tym przypadku nie ma równości, bo jedna strona ma broń. Wszelkie odstępstwa od sprawiedliwości – arbitralność, bezkarność, kłamstwo – pociąga nieuchronnie dyskredytację instytucji i osłabienie więzów politycznych.
Innym przykładem jest korupcja. Jeśli w danym państwie osłabia się mentalność instytucjonalną na korzyść kumoterstwa i prywatnych znajomości, odbija się to niekorzystnie na władzy publicznej; dochodzi się do sytuacji potocznie nazywanej „republiką bananową”. Coś podobnego dzieje się, kiedy prawdomówność ciągle potyka się z demagogią, z mówieniem narodowi tego, co chce usłyszeć, nawet jeśli to nieprawda, po to tylko, by mieć go po swojej stronie lub odwrócić uwagę od innych tematów. Taki stan nie jest do utrzymania na dłuższą metę, nawet przy pomocy znaczących mechanizmów podporządkowywania. Prawo naturalne definiuje obszar tolerancji: jeśli w określonym społeczeństwie systematycznie występuje się przeciw prawu naturalnemu, rezultatem nie jest większa tolerancja, ale mniejsza. Odrzucenie prawa naturalnego podkopuje fundamenty jakiegokolwiek racjonalnego dialogu na temat praw i wyklucza zasady, które pozwalają odróżnić prawa i procesy sprawiedliwe od praw i procesów niesprawiedliwych.
Powiedziała Pani, że prawo naturalne chroni fundamentalne dobra, od których zależy integralność człowieka. Jakie to dobra? Jak prawo naturalne je chroni?
Oczywiście nie chroni jak prawo stanowione, które dysponuje sankcjami za jego nieprzestrzeganie. Prawo naturalne jest skuteczne na tyle, na ile je uznajemy. Jednak nie potrzeba się bardzo wysilać, aby zauważyć, że od jego uznania w dużym stopniu zależy dobro nas samych i dobro wspólne społeczeństwa.
Na przykład szacunek wobec własnego życia i życia drugiej osoby jest wymogiem moralnym, którego wszyscy mamy świadomość. Można zatem powiedzieć, że prawo naturalne chroni dobra życia ludzkiego, ponieważ zakazuje negocjowania na jego temat i manipulowania nim jak jakimś dobrem konsumpcyjnym.
Prawo naturalne skłania także do odkrywania prawdy o sobie i do relacji opartych na pokoju i sprawiedliwości. Zasady te mogą się wydawać bardzo ogólne, ale ich skutki praktyczne są bardzo konkretne. Na Zachodzie zostały sformułowane w formie deklaracji praw człowieka i w określeniu praw fundamentalnych, jak prawo do wolności myśli i religii, prawo do wychowania, prawo do informacji, itd.
Małżeństwa homoseksualne i nowa definicja rodziny to dwie z najbardziej kontrowersyjnych kwestii aktualnego społeczeństwa. Co mówi prawo naturalne na ten temat?
Ten aspekt prawa naturalnego trzeba traktować szczególnie delikatnie, aby nie zranić niczyich uczuć. Według Tomasza z Akwinu prawo naturalne nakazuje nie obrażać tych, z którymi będziemy rozmawiać. Nie znaczy to, że nie należy podejmować tego tematu. Trzeba go podjąć, ale lepiej zabrać się do tego w kontekście, w którym szczerość nie rani, to znaczy w atmosferze przyjaźni. Tylko w takim klimacie ma sens mówienie o wspomnianych kwestiach, które bezpośrednio dotyczą przecież osobistej intymności. W przeciwnym razie zamieniają się w spektakl.
Wydaje mi się, że w celu pozbycia się purytanizmu, czyniącego z płciowości temat tabu, niekoniecznie trzeba przesadzać w drugą stronę i pozbawiać płciowość jej znaczenia. Nie można szanować człowieka nie szanując jego natury, której częścią jest płciowość. Manipulowanie płciowością jest manipulowaniem człowiekiem.
Doszliśmy do punktu, który przestaje być sprawą do omówienia w gronie przyjaciół i zaczyna być tematem znaczącym politycznie ze względu na wpływ zachowań seksualnych na życie publiczne. To moment, kiedy na temat należy spojrzeć w perspektywie sprawiedliwości. Jest to oczywiste nie tylko w przypadkach, kiedy mówimy o wykroczeniach przeciw wolności seksualnej, ale także kiedy rozpatrujemy temat „różnych modeli rodziny” i jego konsekwencji społecznych. W kontrowersyjnym zrównywaniu związków homoseksualnych z małżeństwem, oczywiście można mówić o ich identyfikacji tylko na płaszczyźnie ról społecznych a nie samej natury relacji. Jeśli rzeczywiście chodziłoby o to samo, nie trzeba byłoby wprowadzać nazewnictwa „rodzic a” i „rodzic b” i mówilibyśmy po prostu o ojcach i matkach. Ale nie możemy, bo to nieprawda.
Martwi mnie jak bardzo zniekształca się znaczenie słów, szczególnie słowa „małżeństwo”. Jest to czysta manipulacja. Sprawiedliwość polega na daniu każdemu tego, co jest jego, do czego „ma prawo”. Jednak dać każdemu co jest jego nie znaczy dać wszystkim to samo; znaczy jedynie, że w momencie przydzielania dóbr różnice między osobami muszą być uzasadnione. Konieczne jest legalne uregulowanie relacji między ludźmi, ale jednak nowe definiowanie instytucji małżeństwa to zupełnie co innego. Już Cycero mówił, że absolutnie brak sprawiedliwości tam, gdzie nie jest ona oparta na naturze. Jeśli sprawiedliwość opiera się na korzyści, zburzy ją inna korzyść.
Z Aną Martą González rozmawiała Corina Dávalos
Prawo, którego najwięcej używamy i najbardziej demokratyczne ze wszystkich, to Prawo Naturalne, „Nuestro Tiempo”, marzec 2007