Czwarta Niedziela Adwentu to już ostatnia niedziela poprzedzająca Uroczystość Bożego
Narodzenia. Dzień, na który czeka tak wielu, paradoksalnie nawet Ci, dla których najgłębszy sens tych świąt jest wciąż nieodkryty i jakby zupełnie poza doświadczeniem wypływającym z wiary. To święta radości, miłości i pokoju. Święta, które większość z nas chciałaby właśnie w taki sposób przeżyć, z sercem pełnym tego co dobre i piękne, wśród ludzi, których kochamy, bo tak wiele jest spraw codziennych, które nas przygniatają, z którymi często nie dajemy sobie rady. Jakoś naturalnym wydaje się dla wszystkich, że ten czas jest czasem bliskości. Może bardziej niż kiedykolwiek w tych dniach uświadamiamy sobie, że potrzebujemy siebie nawzajem. Potrzebujemy drugiego człowieka, jego otwartości i serdeczności. Ale również inni potrzebują tego samego od nas, abyśmy mogli dać im siebie, mogli przy nich być, słuchać ich i rozumieć, a przez to w jakimś sensie ocalić ich samych i to co w nich jest najbardziej kruche i wrażliwe. Jednak tych Świąt nie można oddzielić od wydarzenia, które miało miejsce ponad 2000 lat temu, w konkretnym czasie i przestrzeni, które zaplanował Bóg,
stając się jednym z nas, by zamieszkać wśród nas – ludzi, by nas zbawić. Nie da się też zrozumieć czym jest miłość i bliskość, jeśli sami nie będziemy próbowali wciąż na nowo być blisko Boga, który stał się człowiekiem.
  Ewangelia, którą daje nam Kościół na ostatnią niedzielę tegorocznego Adwentu mówi nam o
wypełnieniu proroctwa, które zapowiedziane było w Starym Testamencie: „<<Oto dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emanuel>>, to znaczy Bóg z nami”. Jaka to ogromna radość, że Bóg nazwany jest takim imieniem. Dla Izraelitów imię określało tożsamość, więc Bóg jest Bogiem bliskim dla każdego. Dla tego, kto ufnie do niego przychodzi, kto zwraca się ku Niemu, ma otwarte serce, ale również jest bliski wtedy, gdy człowiek oddala się w życiu od wiary, od postrzegania świata jako rzeczywistości i przestrzeni, w której Bóg jest obecny i wciąż działa. Jest bliski, ponieważ każdy może też do niego wrócić. Nie odwraca się ani nie obraża, ale wręcz przeciwnie oczekuje z tęsknotą na człowieka, który zagubił się i odszedł szukając szczęścia daleko od Niego. Przyszedł na Ziemię, abyśmy mieli życie i mieli je w obfitości. Bóg rozumie, że w naszym życiu niejednokrotnie jest wiele niepokoju, także wynikającego z niezrozumienia obecnej chwili, w której się znajdujemy. Józef, który był mężem Maryi, przeżywał bardzo trudny czas, kiedy dowiedział się, że Maryja będzie matką. Tyle pytań i wątpliwości, tyle niepewności. Może czasami zapominamy o tym, jak trudna była dla niego ta sytuacja, w której się znalazł, której przecież nie planował, a w której chciał uchronić Maryję przed zniesławieniem. Przekraczało to jego dotychczasowe doświadczenie. Zapewne miał swoje plany, marzenia. Ale również jego TAK na Boży plan, pójście za tym, co objawił mu we śnie anioł, było tym, co przyczyniło się pośrednio do naszego zbawienia. Przyjąć Boży plan i zaufać Mu, nie zadając zbyt wielu pytań. To trudne, ale właściwie taka postawa daje człowiekowi ostatecznie pokój wewnętrzny i radość. Dlatego też warto choćby na końcu tegorocznego Adwentu zatroszczyć się o to swoim życiu, by na nowo pogłębić relację z Bogiem, który wciąż przychodzi, który jest bliski dla każdego, dla Ciebie, dla mnie. Nawet jeśli dzisiaj może jesteś daleko od Niego lub straciłeś z Nim relację, to On chce po raz kolejny narodzić się w Twoim sercu. Chce, żebyś przyjął Go do swojego domu, rodziny, zaprosił go do tego wszystkiego co dobre, ale i do tego co trudne, a nawet do tego po ludzku wydaje się być już przegranym i straconym. Bo to tak naprawdę uzdolni nas do wejścia z innymi w dobre relacje lub pozwoli nam naprawić to, co już od dawna wymaga naprawienia.
  Zostało kilka dni do Świąt Bożego Narodzenia i chociaż tak wiele jeszcze jest spraw, które
trzeba uporządkować, to może właśnie w tych zdawałoby się ostatnich godzinach Adwentu
zatrzymasz się, by na nowo spojrzeć na swoje życie z nadzieją. Zatrzymasz się, by spojrzeć z miłością na tych, z którymi idziesz przez życie, by móc wybaczyć sobie i innym, ale także poprosić Boga o Jego przebaczenie wyznając mu jednocześnie swoją winę. By móc przeżyć nadchodzące Święta jak najpiękniej, z czystym sercem. A On okaże się dla Ciebie Emanuelem, Bogiem bliskim, Bogiem, który zawsze był i jest przy Tobie. I zawsze będzie Cię kochał, bo właśnie, dlatego stał się człowiekiem przychodząc na ten świat w rodzinie Maryi i Józefa, by objawić Ci Swoją odwieczną miłość jaką ma ku Tobie.

Ks. Marcin Kwitek

Furca.org