W czasie moich wakacyjnych podróży odwiedziłem kilka miejsc, w których znajdują się ruiny kościołów. Było to bardzo świadome, od dawna bowiem wiedziałem, że na terenie mojej diecezji znajdują się takie obiekty. Miejsca, które udało mi się odwiedzić rozsiane są w południowej części archidiecezji szczecińsko – kamieńskiej. Wszystkie mają średniowieczną, katolicką metrykę. Do ich budowy użyto w przeważającej części kamiennych głazów. W zachowanych częściowo bryłach widać ślady wieków: przebudowy, dodane elementy, zamurowane okna lub portale z czasów protestanckich. Resztki murów i nieliczne nagrobki z przykościelnych cmentarzy przypominają, że dla dawnych mieszkańców tych ziem i obecnych to miejsca święte. Miejsca, w których niezależnie od języka czy wyznania przez kilkaset lat oddawano chwałę Bogu. Większość świątyń szczęśliwie przetrwała czas II wojny światowej, ale nie przetrwała systemowej ateizacji w czasach komunistycznych. Pamiętam historię, którą opowiadał jeden z moich współbraci, dziś już proboszcz. Kościół we wsi, w której posługuje, został rozebrany do fundamentów w latach 50-tych. Miejsce zarosło krzakami i drzewami, kościelne cegły wykorzystano do budowy budynków gospodarczych w miejscowym pegeerze. Ci sami ludzie, którzy pracowali przy rozbiórce świątyni, po 30 latach ją odbudowywali. Początkowo skuszeni lub zastraszeni albo bezradni wobec ogólnej sytuacji antykościelnej, po czasie zapragnęli na nowo zbudować pomiędzy swoimi domami Boży Dom, by On stał się jeszcze bardziej Bogiem z Nami. Wiem, że sędziwi kapłani mojej diecezji bardzo się natrudzili, przez lata budując i odbudowując wraz z ludźmi zniszczone obiekty, wielu jest już są przed Panem, a w cieniu odbudowanych przez siebie kościołów znaleźli miejsce oczekiwania na zmartwychwstanie. Czuć jeszcze w wielu miejscach rany dawnych czasów. Kiedy niszczono nie tylko budynki ale wspólnoty i ludzkie serca. Nie mam wątpliwości, że i dla mojego pokolenia nie zabraknie pracy przy odbudowywaniu ludzkich serc, które przez grzech popadają w ruinę. Nie zabraknie też pewnie pracy nad odtworzeniem i nowym zagospodarowaniem materialnej ostoi ducha – kościołów i kaplic. Prawdopodobnie niektórych z tych obiektów nie da się odbudować, pozostaną trwałą ruiną. Tętniące dawniej życiem wsie dziś wydają się uśpione. Gdzieniegdzie widać postawiony znicz dla dawnych mieszkańców tych ziem a w maju można usłyszeć śpiewaną przez najstarszych litanię do Matki Bożej. Pielgrzymując po tych świętych miejscach myślałem też o młodych, którzy uciekają w świat… Może kiedyś wrócą w rodzinne strony i zapragną by Bóg miał swój Dom obok ich domów…

opracował ks. Jakub Suszyński

Furca.org