Przemoc wobec chrześcijan w krajach, w których panuje dyktatura lub fundamentalizm, wywołuje na Zachodzie protesty. Jednakże przymyka się oczy na obecne w Europie, bardziej subtelne formy nietolerancji religijnej. Raport sporządzony przez Obserwatorium Nietolerancji i Dyskryminacji Chrześcijan, z siedzibą w Wiedniu, informuje o 130 przypadkach dyskryminacji chrześcijan, które miały miejsce w Europie w latach 2005-2010.
Czy ma sens mówienie o dyskryminacji i nietolerancji wobec chrześcijan na kontynencie, gdzie znacząca część ludzi deklaruje się być chrześcijanami? Jak większość może być społecznie odrzucona przez mniejszość? Czy to nie przesadne bicie na alarm i nazywanie „dyskryminacją” czegoś, co jest jedynie utratą pewnych historycznych przywilejów?
Gudrun Kugler, doktor prawa międzynarodowego i dyrektor Obserwatorium Nietolerancji i Dyskryminacji Chrześcijan, odpowiada na powyższe pytanie w raporcie [1] , w którym informuje – w oparciu o konkretne dane – że radykalny laicyzm próbuje uczynić z chrześcijan w Europie obywateli drugiej kategorii.
Takie same prawa jak mają wszyscy inni
Dyskryminacja, wyjaśnia Kugler, to nie jest kwestia liczb. Decydujące znaczenie ma fakt, kto ma władzę, aby wyznaczyć kierunek debaty publicznej i obowiązujące punkty widzenia oraz kogo należy słuchać, kiedy dochodzi do negocjacji.
To samo dotyczy postaw, które nie są ściśle religijne (definicja małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny, ochrona nienarodzonych od chwili poczęcia…), a które także są odrzucane tylko z tego powodu, że pokrywają się z nauką chrześcijańską na ten temat.
Argument przywilejów historycznych chrześcijaństwa, kryje w sobie pewien podstęp. Jeśli przejawy tożsamości i historii danego kraju to „przywileje”, należy wobec tego wyrzucić na śmieci niezliczone europejskie tradycje. Zakaz wieszania krzyża w salach szkolnych we Włoszech to w takim razie szczegół.
Trzy wymiary laicyzmu
Obserwatorium Nietolerancji i Dyskryminacji Chrześcijan przedstawia na swojej stronie (www.intoleranceagainstchristians.eu) ponad 130 przypadków, które pokazują, że obywatele Unii Europejskiej oraz krajów należących do Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, byli marginalizowani lub dyskryminowani z powodu wyznawanej wiary chrześcijańskiej.
Pod hasłem „nietolerancja i dyskryminacja” Obserwatorium przedstawia to samo zjawisko – radykalny laicyzm – ale w trzech ujęciach: społecznym, który zajmuje się cenzurą chrześcijan w opinii publicznej i ich zniesławianiem poprzez tworzenie negatywnych stereotypów; prawnym, odnoszącym się do odmawiania chrześcijanom praw, które przysługują każdemu obywatelowi, tylko z powodu bycia chrześcijanami; i politycznym, czyli dotyczącym marginalizowania chrześcijan w sferze publicznej.
Radykalny laicyzm to dla Obserwatorium produkt typowo europejski. Termin „prześladowanie” zachowuje dla aktów przemocy, które cierpią chrześcijanie w krajach muzułmańskich.
Subtelności nietolerancji
Po masakrze, będącej wynikiem zamachu dokonanego 31 października 2010 roku w kościele katolickim w Bagdadzie wypada przestać demonizować nieustępliwość, z jaką walczą elity kulturalne Europy.
Faktycznie demokratycznemu Zachodowi nie grozi męczeństwo fizyczne. Jednak ani Jan Paweł II ani Benedykt XVI nie przestawali twierdzić, że agresywny laicyzm jest nową formą nietolerancji.
W 1983 roku Jan Paweł II prosił wprost, aby zwrócić uwagę nie tylko na gwałtowne prześladowania, ale i „inne formy złego traktowania, bardziej wyszukane, jak dyskryminacja społeczna lub subtelne ograniczenia wolności, które prowadzą do pewnego rodzaju śmierci cywilnej”.
Podczas swojej podróży do Wielkiej Brytanii z powodu beatyfikacji kardynała Newmana, Benedykt XVI stwierdził, że w naszych czasach, ceną, jaką trzeba płacić za wierność Ewangelii, nie jest już powieszenie, łamanie kołem czy ćwiartowanie, ale często wyłączenie, ośmieszenie lub parodiowanie.
W swoim orędziu na Światowy Dzień Pokoju 2011, którego tematem była w tym roku wolność religijna, Papież powiedział: „wyrażam również nadzieję, że na Zachodzie, zwłaszcza w Europie, zostanie wyeliminowana wrogość i uprzedzenia do chrześcijan, zrodzone z tego, że pragną oni przeżywać swe życie w sposób zgodny z wartościami i zasadami zawartymi w Ewangelii”.
Różnić się ma swoją cenę
Raport Kugler zawiera odwołania osób, które zostały poddane linczowi medialnemu z powodu korzystania z prawa do wolności słowa.
Znaczącym przypadkiem jest sprawa Edwarda Greena, dyrektora „Projektu Badań nad Zapobieganiem AIDS” Uniwersytetu Harward. W marcu 2009 roku Green znalazł się w sercu huraganu, kiedy przyznał, że podziela zdanie Benedykta XVI co do istoty wizji jak zwalczać AIDS w Afryce. To znaczy, że rozwiązaniem epidemii nie jest zwiększanie ilości prezerwatyw, ale zmiana zachowań seksualnych.
Green odczuł wówczas nietolerancję na własnej skórze, po czym zakłopotany napisał w Washington Post (2.03.2009): „My, liberałowie, którzy pracujemy nad zapobieganiem AIDS i planowaniem rodzin, poważnie ryzykujemy, kiedy w pewnych kwestiach stajemy po stronie Papieża”.
Najgorsze jest to, że Green „popełnił ten sam błąd”, kiedy za kilka miesięcy znów przyznał Papieżowi rację. Prestiżowy naukowiec Harvardu – który nie jest chrześcijaninem – odczuł na sobie sprzeciw tych, którzy kategorycznie twierdzą, iż słowa Benedykta XVI przeczą nauce.
Zachęta do nienawiści lub cenzury?
Jak już powiedzieliśmy, raport ukazuje trzy wymiary radykalnego laicyzmu. Na płaszczyźnie prawnej Obserwatorium podkreśla skutki dyskryminujące, które paradoksalnie, mogą mieć wobec chrześcijan prawa zapobiegające dyskryminacji lub ustanowione, aby zwalczyć nawoływanie do nienawiści.
To perwersyjne skutki dyskryminujące, które, aby bronić jednych, karzą innych, odmawiając im nawet fundamentalnych praw, takich jak wolność sumienia lub słowa, czy prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami.
Wśród licznych przypadków, o których mówi raport, warto wymienić te, które ukazują próby wyeliminowania głosów krytyki wobec idei głoszonych przez niektóre grupy, poprzez zastosowanie praw przewidzianych do wymierzania kar za nawoływanie do nienawiści (hate speech).
Dzieje się tak, na przykład, kiedy uznaje się za „homofonów” osoby, które bronią małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety, albo głoszą, że jest lepiej dla dzieci, kiedy mają matkę i ojca.
W powyższych przypadkach, prawa przeciw nawoływaniu do nienawiści stają się strategią dla uniknięcia uczciwej debaty na temat koncepcji małżeństwa lub formą zamknięcia ust osobie, która myśli inaczej, niezależnie czy jest to chrześcijanin czy nie.
To samo dzieje się, kiedy pod pretekstem uniknięcia dyskryminacji z powodów orientacji seksualnej, odmawia się wolności organizacjom inspirowanym nauką chrześcijańską, które chcą działać zgodnie ze swoją wiarą.
Niedawnym przykładem takiej sytuacji jest prawo równości wprowadzone w Wielkiej Brytanii, które może zagrozić wolności religijnej, jeśli na jego podstawie będzie się wymagać od katolickich agencji pośrednictwa adopcyjnego, aby akceptowały pary homoseksualne jako kandydatów na rodziców.
Skazani na myślenie tak samo
Na płaszczyźnie politycznej nietolerancja religijna ma miejsce wtedy, gdy usiłuje się usunąć na margines wszelkie publiczne przejawy wiary. Albo kiedy chodzi o tzw. „poprawność polityczną”, która niepostrzeżenie, ale zarazem twardo wyznacza sobie szeroki szlak w sferze publicznej.
„Podobnie jak moda warunkuje nasz gust, tak poprawność polityczna kształtuje nasze przekonania. Okazuje się trudne wyznaczenie niezależnych punktów widzenia, a jeszcze trudniejsze, aby społeczeństwo zaczęło myśleć w sposób krytyczny” podaje raport.
Używając słów Kugler, mamy do czynienia z „dyktaturą opinii”. Aby wyjść z tej sytuacji, należy liczyć na odwagę ludzi, a konkretnie na indywidualną gotowość każdego człowieka, by publicznie pozostać wiernym wobec swoich przekonań.
Nie ma jednakowej miary
Na płaszczyźnie społecznej istnienie struktury głęboko zakorzenionej poprawności politycznej sprawia, że zniesławiające stereotypy oraz szyderstwa skierowane przeciw chrześcijaństwu są tolerowane jako coś normalnego, podczas gdy uważa się je za nie do przyjęcia, kiedy chodzi o inne przekonania lub mniejszości.
Jak i w innych częściach raportu, Obserwatorium podaje różne przypadki: publiczne spalenie krzyża przez studentów Harvardu po deklaracjach Greena, bojkot Christian Youth Festival przy użyciu bluźnierczych haseł w Niemczech, akty wandalizmu w domu, gdzie urodził się Benedykt XVI (w dniu rocznicy urodzin), parodie w serialach telewizyjnych, magazynach lub na wystawach sztuki.
Wydaje się, że dosłownie spełniają się słowa Hilariona Alfejewa, przedstawiciela Kościoła prawosławnego Rosji wobec instytucji europejskich w Brukseli: „Często słyszymy o antysemityzmie albo islamofobii, ale niewielu zwraca uwagę na istnienie chrystianofobii, która w Europie staje się coraz silniejsza”.
Raport kończy się zaleceniami skierowanymi do rządów państw, instytucji Unii Europejskiej, OBWE oraz organizacji międzynarodowych mających na celu ochronę praw człowieka.
Obserwatorium stanowczo domaga się, między innymi, poszanowania praw i fundamentalnej wolności chrześcijańskich obywateli w Europie: od wolności religii i przekonań aż po wolność słowa i prawo do sprzeciwu sumienia.
Zwraca się także do rządów krajów należących do Unii Europejskiej i OBWE, aby „potępić nietolerancję i dyskryminację chrześcijan i zagwarantować ich prawo do pełnego udziału w życiu publicznym”.
Juan Meseguer
[1] Shadow Report on Intolerance and Discrimination against Christians In Europe (2005-2010), Gudrun Kugler, Wiedeń, 10 grudnia 2010.