Część 1 artykułu czytaj tutaj.

Część 2 artykułu czytaj tutaj.

Część 3 artykułu czytaj tutaj.

 

7.  Pomoc boskiej i ludzkiej miłości

W celibacie – jak i w małżeństwie – mogą pojawić się trudności i konflikty. Niezaprzeczalnie jest konieczna pewna gotowość do przezwyciężenia się, jeśli chce się pozostać wiernym przez całe życie. Mówię o tym wyczerpująco, ponieważ dzisiaj prawie się o tym nie wspomina. Jednak nie myślę, że walka i asceza są najważniejsze. „Jeśli masz serce, możesz być uratowany” mówi jeden z autorów duchowych. „Chodzi o to w naszym życiu duchowym, że mamy serce, które potrafi kochać, które daje się zranić, które jest pełne tęsknoty i dobra, czułości i oddania” [27]. Aby w ten sposób uformować serce, nasze własne siły nie wystarczą. Decydującą pomoc wolno nam otrzymać od samego Boga, a także oczekiwać od innych ludzi. Chciałabym teraz krótko poruszyć ten temat.

Dzisiaj lubi się podkreślać długo i z upodobaniem wszystkie czynniki psychologiczne, które jakoby sprawiają, że nie jest możliwe wytrwanie w celibacie. Jednak zapomina się przy tym o bardzo znaczącym fakcie. Nie uwzględnia się specjalnej łaski, której Bóg udziela tym, którzy mu zaufają i w ten sposób fałszuje się obiektywny stan rzeczy. Przede wszystkim to sama nieskończona miłość Chrystusa przepędza otępienie naszego serca i uspokaja wahania ducha. Łaska potrafi otworzyć najgłębsze warstwy naszego serca, uleczyć, ogrzać, „zmiękczyć”. Przenosi nas ludzi w sam środek zasięgu działania Boga, w Jego miłość. „On, który powołuje duszę, wypełni ją samym sobą, jeśli pójdzie za Jego powołaniem” [28]. Od nas ludzi wymagana jest zaledwie minimalna gotowość, aby otwierać się wciąż na nowo na tę miłość. „Jeśli dziś usłyszycie głos, nie zatwardzajcie serc waszych!” (Ps 94, 7-8).

Zapewne na innej płaszczyźnie serce ludzkie tęskni też za tym, aby dawać i otrzymywać ludzką miłość. Być może fakt, że wciąż próbuje się temu zaprzeczać w pewnych nurtach duchowości, sprawia, że niejeden żyjący w celibacie działa w sposób nienaturalny i skrępowany, i odczuwa w końcu swoje religijne zobowiązania jako ciężar. Zdrowe życie duchowe jest chyba w normalny sposób możliwe wtedy, gdy żyje się w dobrych więziach międzyludzkich. Myślę, że nie powinniśmy się wstydzić ludzkiej miłości. Gdy życie afektywne ugruntowane jest w Chrystusie i przeniknięte Jego łaską (i gdy jesteśmy gotowi do tego, co nazwałam wcześniej samodyscypliną), wtedy także miłość ludzka może stać się dla żyjących w celibacie wielką pomocą do głębszego zjednoczenia z Bogiem. Nie jest w końcu ograniczona tylko do miłości małżeńskiej! Ludzka miłość ma wiele postaci. Wydaje mi się, że dla powołanych do celibatu chrześcijańskiego przyjaźń zyskuje szczególne znaczenie [29]. To znaczy, że oprócz miłości do Boga, przyjacielska miłość do mających podobne zapatrywania może się przede wszystkim w sposób całkiem decydujący przyczyniać do tego, żeby z radością pozostać na raz obranej drodze i płynnie podążać naprzód.

Wartość przyjaźni była wielokrotnie opiewana w chrześcijańskiej tradycji. Augustyn powiedział nawet: „Bez przyjaciela nie zdarza się nam w świecie nic przyjaznego”.[30] Ten wielki ojciec Kościoła czuł się wciąż utwierdzany, zachęcany i mobilizowany do wielkich dzieł przez swoich przyjaciół. Właśnie po swoim nawróceniu, przeżywał takie przyjaźnie. Jeśli ktoś ma przy sobie ludzi, których kocha i którym ufa, wszystko idzie mu lżej. Jeśli te osoby starają się nawet dzielić z nim wszelkie trudy (albo przynajmniej dobrze go rozumieją), wtedy może się nawet zdarzyć, że trudności raczej ożywiają niż paraliżują.

Przyjaźń jest wielkim dobrem, które – jak mi się wydaje – należy właśnie do życia prawdziwie chrześcijańskiego. Chrystus mówi w głównym miejscu Ewangelii do swoich uczniów: „Nazwałem was przyjaciółmi” (J 15, 15). Wolno nam i powinniśmy zawierać przyjaźnie – z Bogiem i z ludźmi. Przy tym chyba jest dla każdego jasne, że w odniesieniu do przyjaźni między kobietą a mężczyzną, jest konieczne zachowanie dużej ostrożności – przed Bogiem i przed samym sobą.

Przecież bliskość z Chrystusem nie oznacza w żadnym wypadku pogardy dla ludzkiej miłości, która każe milknąć sercu. Przeciwnie, Dietrich von Hildebrand mówi, że bliskość Chrystusa powoduje, „że serce staje się nieporównanie delikatniejsze, żarliwe i teraz jest natchnione przedtem niesłychaną uczuciowością. Równocześnie zostaje oczyszczone z wszystkich innych nieprawnych uczuć” [31]. Gdy ktoś rzeczywiście kocha Boga, nie potrzebuje się obawiać, że za bardzo przywiąże się do stworzeń. C.S. Lewis, znany filozof anglikański, podkreśla wyraźnie, że niebezpieczeństwo istnieje nie tylko wtedy, gdy kocha się ludzi bałwochwalczo, lecz także wielkie niebezpieczeństwo tkwi w tym, że kocha się ich za mało. Myśli tutaj o tych, którzy z religijnych (bądź pseudo-religijnych) motywów są skąpi w uczuciach, aby uniknąć jakiegokolwiek uwikłania. „Jestem przekonany”, mówi, „że najbardziej bezmierna miłość mniej sprzeciwia się woli Bożej, niż chciany, w obronie własnej brak serca… Prawdopodobnie jest niemożliwe, aby ktoś kochał drugiego człowieka za bardzo. Być może kochamy go za bardzo w porównaniu z naszą miłością do Boga, ale nie wielkość naszej miłości do człowieka jest fałszywa, ale małość naszej miłości do Boga” [32]. Chrześcijańska bezżenność nie może prowadzić do izolacji. Jeśli pojmujemy ją prawidłowo, poprowadzi nas, z łaską Bożą, do tego, by namiętnie kochać Boga i ludzi – i pozwolić, żeby oni nas kochali.

8.  Zakończenie

Streszczając chciałabym jeszcze raz podkreślić, że celibat jest drogą do życia pełnią, którą obiecuje nam Chrystus. Tak jak małżeństwo – wymaga wiele witalności, aby się powiodło, żeby utrzymać przez całe życie żywą, początkową motywację oddania się. Jest to ostatecznie możliwe w prawdziwym życiu modlitwy: Tylko w rozmowie z samym Bogiem można coraz głębiej pojąć sens bezżenności, tylko obcowanie z Chrystusem może wypełnić próżnię serca, tylko w świadomym przeżywaniu Krzyża zraniona natura może zostać uleczona.

W takiej mierze, w jakiej człowiek oddaje się uwielbieniu Boga, zwraca się ku innym, staje się zdolnym do miłości. Celibat „dla Królestwa niebieskiego” może – ponieważ właśnie opiera się na nierozsądnym zaparciu się siebie, ponieważ jest wspaniałomyślnym oddaniem się – wydobyć ponadprzeciętnie dojrzałą i zdolną do przyjaźni osobowość. Stopień jej ciepła i oddania zależy od głębokości i żywotności miłości Boga. Wielka wewnętrzna bliskość z Chrystusem, doskonała zażyłość z Nim, czyni człowieka mistrzem miłości, także miłości małżeńskiej, ponieważ urzeczywistnia przecież w swoim życiu to, czego małżeństwo jest tylko znakiem: oblubieńczego zjednoczenia z Chrystusem [33].

Jeszcze jedno słowo na koniec: najwyższa, wewnętrzna więź z Chrystusem nie jest jako taka naturalnie związana z określonym sposobem życia. Jest cechą świętych, możliwą dla wszystkich – zarówno dla żyjących w małżeństwie, jak i w celibacie. Jest ważne, aby każdy odkrył swoją drogę i podążał nią wiernie, z mocną wiarą, że Bóg już w wieczności, bardzo osobiście, powołał go na tę drogę.

Jutta Burggraf
(ur. w Hildesheim, 1952 – 2010), profesor Wydziału Teologii Uniwersytetu Nawarry, specjalistka w dziedzinie teologii kobiety oraz ekumenizmu.

Przypisy:
[27] Anselm Grün: Ehelos – des Lebens wegen, Münsterschwarzach 1989, s.30 f.
[28] Dietrich von Hildebrand: Reinheit und Jungfräulichkeit, s.174.
[29] Por. tutaj także wypowiedzi Jana Pawła II: Homilia na temat Księża, diakoni, seminarzyści w Katedrze w Fuldzie, 17. XI1980, nr 4, w: Komunikaty Stolicy Apostolskiej 25, Bonn 1980, s.110 f.
[30] Aurelius Augustinus, cyt. u Anselma Grüna: Ehelos – des Lebens wegen, s.45.
[31] Dietrich von Hildebrand: Über das Herz, s.192..
[32] Clive Staples Lewis: Was man Liebe nennt, 3. Wyd. Basel-Gießen 1982, s.122.
[33] Por. Johannes B. Torello: Zölibat und Persönlichkeit, s.26.

Furca.org