W ciągu swojego długiego i wspaniałego pontyfikatu, Jan Paweł II wezwał wszystkich chrześcijan do podjęcia zadania ewangelizacji tych wszystkich krajów i środowisk, które z powodu długiego procesu sekularyzacji, nie znają już Chrystusa. Wielu ludzi zaledwie słyszało coś o Jezusie, a jednocześnie nie czują się usatysfakcjonowani ofertami szerzonymi w opinii publicznej. Inni słyszeli lub czytali coś na temat Jego Osoby, jednak tak naprawdę znają Go powierzchownie lub mają o Nim zdeformowane pojęcie. Szczególne wyzwanie okresu historycznego, w którym żyjemy, polega w dużej mierze na tym, aby udało się przekazać aktualność Chrystusa tym, którzy uważają, że chodzi o postać w pewien sposób pozostającą w tyle.
Benedykt XVI w pełni podjął się tej misji: w jego homiliach, przemówieniach, pismach, dało się odczuć wysiłek, abyśmy nawiązali relację z prawdziwym Chrystusem i aby stał się On naszym Przyjacielem. Wielu wierzących i niewierzących odpowiada na te starania. Widać wzrastającą uwagę, z jaką słucha się słów Papieża. Obserwuje się też znaczący wzrost osób, które przychodzą na Plac św. Piotra, aby go słuchać. Ciągłe kolejki, aby pomodlić się przy grobie Jana Pawła II, są również dowodem pozytywnej reakcji ludzi na wezwanie do nowej ewangelizacji oraz zawartej w sercu człowieka potrzeby Boga.
Ułatwić spotkanie z Jezusem Chrystusem
Podczas Zesłania Ducha Świętego, Duch Prawdy w postaci ognistych języków zstąpił na Maryję i na uczniów. Apostołowie przemówili słowami, które tysiące pielgrzymów obecnych w tych dniach w Jerozolimie, zrozumiało we własnym języku. Obecnie, tak jak wówczas, Pocieszyciel skłania nas do użycia argumentacji i języka, dostosowanych do każdego środowiska i do każdej osoby. Sytuacja kulturalna, polityczna i medialna, stwarza wymóg znalezienia przekonujących racji dla różnych okoliczności społecznych, opracowania treści w sposób pociągający, zaproponowania pozytywnych rozwiązań trudności. Chodzi o danie solidnych i zrozumiałych motywacji, wyrażonych w sposób pogodny, uprzejmy i z szacunkiem, jak poleca list św. Piotra: Pana zaś Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest; a z łagodnością i bojaźnią…[1].
Teraz, jak i w pierwszych latach Kościoła, tylko lepsza znajomość ukochanego oblicza Jezusa i głębsza przyjaźń z Nim, mogą nam pozwolić zaskoczyć naszych współczesnych wiadomością pełną nadziei i radosną: wiadomością pozwalającą odkryć Boga, jako jedynego, który może wypełnić po brzegi bolesny i rodzący trwogę brak sensu.
Benedykt XVI podkreślił potrzebę wzmocnienia rozumu oraz znaczenie, jakie miało od początku spotkanie chrześcijaństwa z hellenistyczną tradycją filozoficzną. Jego pierwsza encyklika, Deus caritas est, jest przykładem chęci pojednania rozumu z wiarą w samym jądrze chrześcijaństwa, czyli Bożej miłości: „wiara ma swoją specyficzną naturę jako spotkanie z żyjącym Bogiem – spotkanie, które otwiera przed nami nowe horyzonty bardzo dalekie od zakresu właściwego rozumowi. Równocześnie jest ona dla tego rozumu siłą oczyszczającą. Wychodząc od Bożej perspektywy, uwalnia go od zaślepienia, a tym samym pomaga mu być sobą. Wiara pozwala rozumowi lepiej spełniać jego zadanie i lepiej widzieć to, co jest mu właściwe”[2].
Wiara okazuje się być przyjaciółką rozumu, jego transcendentnym oświeceniem, najmocniejszym światłem, które rozjaśnia naszą ludzką inteligencję. Jednak Benedykt XVI podnosi także problem używania rozumu jako instancji krytycznej wobec samej religii. Rozum otwarty na transcendencję, na szukanie prawdy, z perspektywy chrześcijańskiej, zapewnia podstawę do dialogu z innymi wyznaniami. Więcej, jest fundamentalnym zabezpieczeniem, aby religia nie została wynaturzona i sprowadzona do formy zabobonu. Można zatem powiedzieć, że rozum należy do samej istoty pracy teologa oraz chrześcijańskiego życia teologalnego, na tyle, na ile – jak przypomniał Papież cytując Manuela II Paleologa – „działanie niezgodne z rozumem jest sprzeczne z istotą Boga”[3].
W świetle Objawienia chrześcijańskiego, nauczającego, że na początku było Logos [4], użycie rozumu zostaje poszerzone: nie zamyka się w rzeczywistości dotykalnej, lecz jego otwartość na prawdę sięga w pewien sposób aż do podstawowych egzystencjalnych pytań i jest zdolny oczyścić formę przeżywania wiary[5]. “Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy”[6].
Poszerzanie horyzontów rozumu jako zadanie akademickie
Podejmując relację pomiędzy rozumem a wiarą, chrześcijanin musi się liczyć z różnorodnością nauk. Aktualnie zasadniczą cechą organizacji nauk jest specjalizacja. To dzięki niej w ubiegłym stuleciu miał miejsce znaczący postęp naukowy. Jednakże prawdopodobnie dość często naukowiec dochodzi w swojej pracy do kwestii, których nigdy nie będzie mógł rozwiązać, posługując się jedynie właściwą dla swojej dziedziny metodą poznania. Owo ograniczenie ukazuje potrzebę rozwijania współpracy pomiędzy ekspertami z różnych dziedzin wiedzy, aby zestawić punkty widzenia i osiągnąć przez to nową syntezę.
Poszukiwanie nowej harmonii pomiędzy wiarą a rozumem, jest zadaniem właściwym dla Uniwersytetu. Powinien on stać się “wielkim laboratorium, w którym, w zależności od dyscypliny, opracowywane są wciąż nowe linie badań, przy stymulującej konfrontacji wiary z rozumem (…). Czy nie jest to entuzjazmująca przygoda? Tak, ponieważ poruszając się na tym poziomie rozumienia, odkrywa się wewnętrzną jedność, jaka panuje wśród różnych gałęzi wiedzy: teologia, filozofia, medycyna, ekonomia; każda dziedzina, nie wyłączając najbardziej specjalistycznych technologii, ponieważ wszystko się ze sobą łączy”[7]. W pracy akademickiej streszcza się uniwersalność wiedzy człowieka i ukazuje się zależność pomiedzy rozwojem ludzkim a stwórczym planem Bożym. Badania naukowe – jak każda inna uczciwa praca – wzbogacają nasze życie w świecie, a jednocześnie zobowiązują każde pokolenie wobec przyszłości.
W celu dokonania owej wielkiej syntezy kultur, Benedykt XVI proponuje następującą drogę: “współczesny rozum, oparty na naukach przyrodniczych, musi po prostu zaakceptować racjonalną strukturę materii i zgodność między naszym duchem a strukturami rozumowymi działającymi w przyrodzie jako fakt zadany, na którym opiera się jego droga metodyczna. Ale pozostanie przecież pytanie, dlaczego tak jest, i nauki przyrodnicze muszą je przekazać na inne poziomy i sposoby myślenia – filozofii i teologii”[8]. Badacze zajmujący się naukami szczegółowymi powinni zatem otworzyć się na płaszczyznę wyższą, zdolną oświecić liczne wyniki, na której jest możliwe zrozumienie jednoczące wszystkie rodzaje poznania. Uchwycenie sensu świata zależy od scalającej zdolności inteligencji, dlatego powinna być ona otwarta na transcendencję, która wyjaśnia ostateczne znaczenie życia.
Z drugiej strony, otwartość rozumu na uniwersalność, dotyczy także teologów i filozofów, którzy nie mogą się izolować i obywać bez pozostałych nauk. Filozofia – a szczególnie metafizyka – korzysta ze zdobyczy innych dziedzin nauki i bada ich twierdzenia, starając się je wyjaśniać i uargumentować. Jest to wiedza odpowiadająca zasadom ogólnym, jednak w żadnym wypadku nie czyni pozostałych nauk powierzchownymi[9]. Co więcej, otwartość rozumu wymaga, aby filozofia i teologia włączały do swojej refleksji inne wymiary egzystencji ludzkiej, jak wielkie doświadczenie religijne. “Do właśnie wielkiego logosu, do tej rozległości rozumu, zapraszamy w dialogu kultur naszych rozmówców. Odnajdywanie jej w nas samych ciągle na nowo jest wielkim zadaniem Uniwersytetu” [10].
Synteza osobista, owoc jedności życia
Relacja pomiędzy wiarą a rozumem nie dotyczy tylko poziomu akademickiego – możemy uznać nauczanie Jana Pawła II i Benedykta XVI, jako wezwanie Opatrzności do lepszego wyrażania harmonii wiary i rozumu. Odpowiedź na to wezwanie wymaga zadbania o własną formację i rozważenia, w jaki sposób wiara oświeca nasz rozum w codziennym postępowaniu; zakłada zastosowanie odpowiednich środków, aby nasz rozum był katolicki. Mówiąc słowami św. Josemarii, umysł autentycznie chrześcijański powinien mieć następujące cechy: szerokość horyzontów i zgłębianie z zapałem niezmiennej żywotnej ortodoksji katolickiej; solidny i zdrowy – nie powierzchowny – zapał w dążeniu do odnowy fundamentalnych zasad myślenia tradycyjnego w filozofii i w interpretacji historii; baczne zwracanie uwagi na prądy w nauce i myśli współczesnej; pozytywna i otwarta postawa wobec aktualnych przemian w strukturach społecznych i w formach życia[11].
Jako, że nie wszyscy mamy te same możliwości i zdolności, i nie wszyscy w taki sam sposób jesteśmy zainteresowani pogłębieniem formacji kulturalnej, zatem powyższe słowa będą oznaczały w każdym przypadku co innego. Jednak dla wszystkich powinny być bodźcem, abyśmy zobaczyli, co robimy w celu lepszego zrozumienia problemów naszego czasu i zaproponowania odpowiedzi na nie. Zaznajomienie się z wymiarem racjonalnym wiary stanowi fundamentalną część formacji teologicznej każdego chrześcijanina i na pewno ważny czynnik daru języków, którego św. Josemaría wymagał od nowoczesnego apostoła [12].
Lektury dobrej jakości pomagają w wielu aspektach: wnoszą argumentacje, wiadomości, dbałość o język, wychowanie uczuć i pasji… Lektura może być bardzo skutecznym środkiem poszerzenia własnych horyzontów. Spokojna lektura prowadzi bez wątpienia do nowych projektów i pozwala oceniać trafniej informacje – czasami fragmentaryczne – przekazywane przez środki masowego przekazu. Jednak względnie często, określony styl życia utrudnia korzystanie z dzieł literackich i opracowań, które mogłyby go ubogacić. Intensywność pracy powoduje u wielu osób skłonność do odpoczynku biernego, jaki proponuje telewizja lub powieści pozwalające na ucieczkę od rzeczywistości. Myśląc o przyszłych pokoleniach, warto pamiętać, że kultura osobista i zbiorowa, zależy w dużej mierze od środowiska, w którym się wzrasta. Dlatego, w celu zrehabilitowania rozumu i używania go w harmonii z wiarą, decydujące znaczenie ma to, aby otrzymane w rodzinie i w szkole wychowanie, pomagało docaniać, już od dzieciństwa, piękno dobra oraz postępowania spójnego z wiarą i moralnością. Od rodziców, nauczycieli, wychowawców i przyjaciół zależy to, czy młodzi szybko polubią lekturę i będą rozwijać swoją inteligencję, która jest uczestniczeniem w boskim Logos.
Inną częścią składową mentalności uniwersalnej, jest pozytywna i otwarta postawa wobec prądów myślowych. Aby pomóc ludziom odkryć, że Chrystus jest odpowiedzią na ich niepokoje, konieczne jest pokazanie, że zdajemy sobie sprawę z problemów i rozwiązań wysuwanych przez rozmówcę, nawet jeśli wydawałyby się nam one błędne. Duch autentycznie katolicki i uniwersalny umie przeanalizować i przedstawić punkt widzenia drugiej osoby, nawet kiedy jest on przeciwny swojemu własnemu, z szacunkiem, bez ośmieszania, traktując go poważnie, nie umniejszając tego, co może mieć pozytywnego. Spokojne zbadanie przeciwnych argumentów, sprzyja postawieniu sobie pytań, dojrzewaniu własnych opinii, poważnemu myśleniu. Pominięcie owego pierwszego etapu, może prowadzić słuchaczy do przyjęcia czegoś bez należytej głębi lub do wrażenia – być może trafnego – że odpowiedź nie dotyczy postawionego problemu. Argument autorytetu ma ograniczoną ważność i rzeczywiście w większości tematów nie jest wystarczający. Natomiast zagłębienie się w racje drugiej osoby pozwala uświadomić ich ograniczenia we właściwym momencie i wysuwając umotywowane obiekcje, nawet jeśli ograniczenia te byłyby bardzo rozpowszechnione. Bez prawdziwego bezinteresownego zainteresowania – to znaczy zainteresowania opartego na miłości – nigdy nie dojdziemy do głębokiego zrozumienia drugiej osoby. Tylko miłość rozumie konkretnie.
Harmonia między rozumem a wiarą w życiu publicznym
Użycie rozumu dla jego funkcji argumentacyjnej i retorycznej, pomaga przezwyciężyć strach wobec mówienia o Bogu w świecie zawodowym i publicznym, pomaga nie ograniczać pracy apostolskiej do środowiska prywatnego, rodzinnego i przyjacielskiego. Aktualna kultura wymaga, aby chrześcijanie brali udział w debatach publicznych na tematy ważne dla ogółu i aby czynili to wyrażając swoją jedność życia. W ten sposób wzmocni się debata autentyczna, pogodna i racjonalna, poprowadzona w kulturalnym języku, który przyczyni się do pokojowego współżycia.
Obecnie w niektórych miejscach panuje tendencja, aby bazą politycznego dialogu był relatywizm, ignorujący jakąkolwiek transcendentną koncepcję człowieka. Często staje się on obecny w związku z tolerancją, jakby chcąc stwierdzić, że wiara w Boga uniemożliwia zrozumienie problemów i potrzeb ludzi niewierzących. Czasami nawet wiedzie do potraktowania wierzącego, biorącego udział w dialogu, jako osoby, która dąży do narzucenia, choćby nieświadomego, czysto subiektywnych przekonań.
Jednakże relatywizm nie jest warunkiem postępu, ani też wynikiem większego szacunku wobec wolności. Wystarczy spojrzeć na historię, aby zobaczyć decydujący wkład chrześcijaństwa dla odkrycia godności ludzkiej, zaufania rozumowi i wartości wolności. Wiara nie straciła nic ze swojej mocy. Dlatego wobec trudności atmosfery spychającej religię do sfery prywatnej, chrześcijanin nie może poddawać się zniechęceniu lub pokusie ukrywania swoich przekonań. Byłby to objaw letniości, wygody, niezrozumienia głębokiego związku rozumu z wiarą.
Dialog polityczny wymaga zjednoczenia wysiłków dla budowania dobra wspólnego. Wymaga od każdej osoby inicjatywy, propozycji, rozwiązań problemów społecznych. W tym sensie nauka społeczna Kościoła proponuje “humanizm zgodny z Bożym zamysłem miłości wobec historii, humanizm integralny i solidarny, zdolny stworzyć nowy porządek społeczny, ekonomiczny i polityczny, oparty na godności i wolności każdej ludzkiej osoby”[13]. Jeżeli nie zabieramy głosu wobec panującego relatywizmu, odrzucamy chrześcijańską koncepcję człowieka, a ponadto swoje własne wnętrze, pozbawiając innych osobistego wkładu w dobro wspólne.
Oczywiście Kościół nie dąży do narzucenia wiary osobom niewierzącym. Jednak osoby niewierzące mogą chociaż w części uznać prawdę o człowieku. Jeden z aspektów wkładu Kościoła w życie cywilne i polityczne, polega na dostarczeniu agrumentów racjonalnych: “nie trzeba zapominać, że kiedy Kościoły lub wspólnoty kościelne biorą udział w debacie publicznej, wyrażając zastrzeżenia lub przypominając pewne zasady, nie stanowi to formy nietolerancji lub interferencji, jako że takie interwencje są przeznaczone jedynie do oswiecenia sumień, umożliwiając im wolne i odpowiedzialne działanie według prawdziwych wymagań sprawiedliwości”[14].
W większości przypadków to nie oficjalne instytucje Kościoła wezmą udział w publicznej dyskusji, lecz wierni świeccy. To do nich należy branie udziału w podejmowaniu wszelkich konkretnych decyzji teoretycznych bądź praktycznych – na przykład w zakresie różnych opinii filozoficznych, nauki, ekonomii czy polityki, prądów artystycznych i kulturalnych, problemów swojego życia zawodowego czy społecznego, itp. Każdy może wybrać to, co uzna w sumieniu za odpowiednie i bardziej zgodne ze swymi przekonaniami osobistymi czy uzdolnieniami ludzkimi”[15]. Każdy powinien odpowiedzialnie, w obecności Bożej, rozważyć, jak może współpracować w zaprowadzaniu porządku społecznego, który byłby bardziej sprawiedliwy, który lepiej wyrażałby godność ludzką.
Chociaż politycy są bardziej bezpośrednio zobowiązani do budowania dobra wspólnego, nie jest to zadanie zarezerwowane tylko dla nich. Wszyscy chrześcijanie winni współpracować z rozwojem społecznym w swoich własnych okolicznościach: będąc przykładem sprawiedliwości w relacjach zawodowych, współpracując z projektami z dziedziny kultury lub międzyludzkiej solidarności, działając w środkach przekazu. Być może uda się działalność w związkach zawodowych lub uczestnictwo w jakiejś konferencji… Możliwości jest dużo i każdy musi umieć je rozpoznać, kiedy się nadarzają. Tak naprawdę, także na płaszczyźnie opinii, chociaż nie ma tu zasad uniwersalnych, warto czasem wykazać – w odpowiedni sposób, myśląc o tym, do kogo się zwracamy – że bez Chrystusa brakuje właściwej perspektywy, aby zrozumieć różne sytuacje, że w perspektywie chrześcijańskiej można znaleźć odpowiedź na każdą kwestię, chociaż czasem nie jest łatwo ją sformułować.
W nowej ewangelizacji, chrześcijanin czyni owocnym dar otrzymany od Boga na Chrzcie. Staje się uczestnikiem królewskiej, prorockiej i kapłańskiej misji Chrystusa i ufa Mu, aby jego praca wzrastała. Chrześcijanin, wysłany do winnicy przez Tego, Kto zna ją najlepiej, słucha na świeżo słów Jana Pawła II: “Nie lękajcie się! Otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi! Otwórzcie dla Jego mocy zbawczej granice państw, systemów ekonomicznych, systemów politycznych, rozległe dziedziny kultury, cywilizacji, postępu! Nie lękajcie się! Chrystus wie, “co jest w człowieku”. On jeden!”[16]
Lluís Clavell
[1] 1 P 3, 15-16.
[2] Benedykt XVI, Enc. Deus caritas est, nr 28.
[3] Por. Benedykt XVI, Przemówienie na Uniwersytecie w Ratyzbonie, 12 IX 2006.
[4] Por. Jn 1, 1
[5] Por. Benedykt XVI, Przemówienie na Uniwersytecie w Ratyzbonie, 12 IX 2006.
[6] Jan Paweł II, Enc. Fides et Ratio, wstęp.
[7] Benedykt XVI, Przemówienie na Uniwersytecie Sacro Cuore, Rzym, 25 XI 2005.
[8] Benedykt XVI, Przemówienie na Uniwersytecie w Ratyzbonie, 12 IX 2006.
[9] Spr. Św. Tomasz z Akwinu, Super Boetium De Trinitate , III, q. 5, a. 1 ad 6.
[10] Benedykt XVI, Przemówienie na Uniwersytecie w Ratyzbonie, 12 IX 2006.
[11] Św. Josemaría, Bruzda, nr 428.
[12] Zob. Ibid., nr 430, 899.
[13] Kompendium Nauki Społecznej Kościoła, nr 19.
[14] Benedykt XVI, Przemówienie, 30 III 2006.
[15] Św. Josemaría, Rozmowy, nr 12.
[16] Jan Paweł II, Homilia na początku pontyfikatu, 22 X 1978, przytoczona w Adh. Apost. Christifideles laici, nr 34.